Wiadomo nie od dziś, że ludzie dzielą się na rodziców nadopiekuńczych, surowych i „kumplujących się” ze swoimi pociechami. Który zatem model jest najlepszy? Ciężko jednoznacznie stwierdzić, ponieważ każda z tych metod ma swoje plusy, jak i minusy.
Zacznijmy więc od omówienia modelu rodziców nadopiekuńczych. Są to zazwyczaj osoby niezwykle mocno zżyte ze swoimi dziećmi. Myślące wyłącznie o nich, uwzględniające wyłącznie je w swoich planach na przyszłość. Generalizując- wszystko się kręci wokół dziecięcego świata. Najczęściej tę funkcję obrończyni przyjmuje matka, która staje wręcz na głowie, żeby nieba przychylić swoim pociechom. Wszystko zdawać by się mogło idealne, nieprawdaż? Jednak takowym nie jest. Nadwrażliwość na każdą, choćby najmniejszą z potrzeb dziecka sprawa, iż rodzic nie tylko broni wszelką mocą swojego potomka, ale przede wszystkim krzywdzi go, hamując jego rozwój jako jednostki społecznej. Brzmi to niedorzecznie, lecz to jest prawda. Nadopiekuńczość, pomimo jak najlepszych intencji, skutkuje uzależnianiem dziecka od swoich decyzji, okaleczaniem jego sposobu samodzielnego myślenia. Nie pozwalamy mu być kształtowanym przez różnego rodzaju porażki- zarówno te małe, jak i te duże. Są one nam niezbędne do poznawania świata, do poznawania samych siebie. Młody człowiek, wychowywany w taki sposób, długo dojrzewa do podejmowania, nieuniknionych w życiu dorosłym, samodzielnych decyzji. Przychodzi mu to z ogromnym trudem. Zadziwia fakt, że to, co kupuje matka chrzestna, czy to, w jaki sposób ubierają nas rodzice w dzieciństwie, może wywierać na nas tak olbrzymie piętno, ale taka jest prawda. Nadopiekuńczość wcale nie chroni- ona nas osłabia.
Poruszmy teraz temat „surowych rodziców”. Co nimi kieruje, że przyjmują taką, a nie inną postawę rodzicielską? Ciężko jednoznacznie stwierdzić. Jednym z czynników jest chęć wychowania dziecka odpornego na problemy, szczególnie wiedząc, że świat jest pełen cierpienia i bólu. Możemy uznać to za słuszne pobudki, tylko czy rzeczywiście okaleczanie dziecka emocjonalnie służy jego późniejszemu rozwojowi, a co za tym idzie- odporności na porażki? Wątpliwa teza.
Co zatem z rodzicami- przyjaciółmi? Model ten pojawił się wśród polskich rodzin stosunkowo niedawno, lecz zyskuje na popularności z roku na rok. Łączy się to bezpośrednio z chęcią bezstresowego wychowania swoich pociech. Idea świetna. Oszczędzenie dziecku nerwów, danie mu poczucia bezpieczeństwa i pełnej akceptacji- to jest to, co pozwala na rośnięcie w pełnej zgodzie z samym sobą. Można by rzec zatem, że to najlepszy model rodzicielstwa. Częściowo tak, lecz czy aby na pewno całkowita ochrona dziecka przed problemami tego świata pomoże mu w przyszłości? W tym punkcie ten typ rodziców ma wiele wspólnego z nadopiekuńczością- usunięcie z drogi wszelkich przeszkód ogranicza rozwój młodej osoby- jak bowiem ma sobie radzić z trudami przyszłości, gdy nie jest nawykła do jakiejkolwiek walki?
Powyższe przykłady dość wyraźnie ilustrują wady, jak i zalety trzech głównych modeli wychowawczych. To, który uznamy za najsłuszniejszy, zależy wyłącznie od nas.